Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/464

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przypadkiem, a że pani cokolwiek się czuje niezdrową... pewnie zabawią...
— Możeby od profosorowéj, od mojéj Różyczki, czy rumianku, czy cokolwiek zapotrzebują... bo u nas wszystko jest... Powiadam hrabiemu... chyba ptasiego mleka brak, tak dom zasposobiony... ale u niéj wszystko pod kluczem... O! co do tego — porządek i oszczędność — niewidziane...
Więcéj już nie dowiedział się profesor. Zdzisław doczekał w sali, dopóki Alf nie oznajmił, że matka ubrana, chciał się uwolnić od nich choćby na dzień jeden... tak mu jakoś ciężyli, a w ciągu dnia obiecywał sobie rozważyć co ma począć. Zdawało mu się, jak wszystkim słabym istotom, że zyskując na czasie, wyratować się potrafi, że przeciągając stanowczy krok, uniknie trudności... Rachował na niespodzianego coś — na traf...
Pani Robert’owa na któréj ubranie dosyć długo czekać było potrzeba, wystąpiła tego dnia w całym blasku, świeżości, wdzięku, na jaki z pomocą zręcznéj sługi i rozlicznych środków pomocniczych zdobyć się mogła, w stroju pełnym smaku i umiejętnie bardzo dobranym do fizyognomii. Zdawał się on prostym niezmiernie, a był nadzwyczaj kunsztownym. Wszystko w nim ręka artysty dobrała dla stworzenia uroczéj całości tak, aby się nie wydawała obmyślaną i składaną. Piękne włosy, któremi się mogła pochlubić, zostawiła nieokryte, wiedziała, że ją to odmładzało. Zawczasu pewna swo-