Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/417

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

porzucili, a przyjechali u nas odetchnąć. Oto Jeremi będzie wam rad... a Smogórscy...
I patrzał stary a napatrzyć się nie mógł na dawnego pupila swego, a łzy coraz się nowe dobywały z jego oczu osłabłych...
Jeremi, który był na toku, bo tam jeszcze jakieś resztki domłacano, zobaczywszy bryczkę pocztową, pośpieszył do dworu i przyszedł, gdy już hrabia był zasiadł przy prezesie. Nowe więc powitanie nastąpiło. Z drugiego końca domu pośpieszyła i pani Ernestyna Smogórska, młoda ale otyła kobiecina, poprawiając włosy... Wszyscy okrzykiem podziwienia spotykali hrabiego, nie spodziewano się go tu bowiem wcale; wszyscy téż znajdowali, spojrzawszy nań, że się dziwnie zmienił i postarzał. Zaczęto go rozpytywać, — nie miał prawie nic do opowiadania...
— Był tu u nas przed kilku dniami Żabicki, rzekł prezes, pytałem go o was, nic mi nie umiał powiedzieć, nawet o waszém przybyciu nie oznajmił. Tłómaczył się tém, że na inny oddział chodzi i nie miał czasu, ale zawsze...
Prezes kręcił głową.
— Zwija się tu po sąsiedztwie... nie wiem kędy...
Pani Ernestyna się uśmiechnęła.
— Koło Stasi się kręci...
— Może być — rzekł Mohyła — a no...
Znowu głową pokręcił i nie dokończył.