Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/368

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cznie o jutrze, bo teraźniejszość z każdym dniem milszą mu się stawała.
Jakkolwiek z razu był oszczędny, a teraz pozornie wydatki miał mniejsze... z trwogą jednak po upływie kilku miesięcy, obliczając się spostrzegł, iż fundusz ostatni uszczuplił się znacznie. Grywano tu codzień, hrabia się często nie mógł wymówić i wstydził, wygrywał czasem, ale ostatecznie poniósł uszczerbek... Chwilę trwogi z tego powodu, zatarły rozrywki powszednie. Pani Robert’owa umiała życie urządzić bardzo wesoło, nie dając czasu się nudzić sobie, synowi, ani hrabiemu. Wieczory, jeśli ich nie spędzano w teatrze, który lubiła bardzo, schodziły na muzyce, na rozmowie i kartach... Wymyślano przejażdżki, wycieczki, podwieczorki, śniadania nieustanne...
Panna von Röttler i kilkoro Niemców, przejezdni Polacy, składali towarzystwo. Nie zbywało na akademikach...
Ktoby był w tych czasach przypatrywał się Zdzisiowi, w dosyć niedługim przeciągu kilku miesięcy, dostrzegłby w nim wielką zmianę.
Chłopię niemal do studencika podobne, dosyć nieśmiałe, rumieniące się, skromne, nabrało jakiéjś brawury, męzkości, śmiałości w obejściu z kobietami, jakiéj nigdy nie miało... Chwilami Zdziś wyglądał na zarozumiałego don Żuanika początkującego...
Jego miłostki dawne, Elsa i Stasia, zupełnie