Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/360

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

miał do czynienia — lecz się oburzył nadzwyczajném zajęciem, jakie książę dla dziecka okazywał... i z czułością do piersi je przyciskał, mówiąc, że za żadne skarby nigdy się z niém nie rozdzieli.
Nazajutrz jednak druga żona jego przyszła do księcia niby z wymówkami, a w istocie z offertą, że możeby ona coś uczynić mogła... Książę oświadczył, że nic innego nie żąda, tylko łożyć na wychowanie tak utalentowanéj dzieweczki, i że przez czystą miłość dla sztuki chce się zająć jéj losem... Jejmość poszła z tém, przyprowadziła męża, układy szły tępo i zostały zerwane. Wieczorem niby bez wiedzy męża przybiegła znowu entreprenerowa, prowadząc z sobą Lorkę śmiesznie wystrojoną i nauczoną jaką rolę grać miała...
Drugiego dnia zgodził się stary ojciec, czy opiekun, bo jakoś nie jasno się tłómaczył z praw swoich, na przelanie ich księciu, który brał na siebie przyszłość Lorki, — lecz naturalnie tak genialnego dziecka nie mógł się wyrzec bez wynagrodzenia. Indemnizacya ta stanowiła sumkę dosyć przyzwoitą, za którą przedsiębiorca spodziewał się sprawić sobie przyrządy teatralne pokaźniejsze i personel swego towarzystwa powiększyć o jednego pajaca i jedną dorosłą primadonnę...
Lorka dumna z tego, że książę się nią chciał opiekować, bez żalu szła za nim, i nie okazała wcale czułości dla tych, z którymi się rozstawała. Przyjąwszy tymczasowo guwernantkę do niéj, książę,