Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/328

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

szłości, odzyskania stanowiska... a to życie, jakie prowadzicie... marnuje czas i źle na was wpływa...
Młody hrabia zalał się rumieńcem.
— Bardzo umiem cenić waszą dla mnie życzliwość — rzekł — ale pozwólcie mi sobie odpowiedzieć, że bez towarzystwa żyć nie mogłem, a w złém towarzystwiebym nie wytrzymał. Alfons jest co się zowie dobrze wychowanym człowiekiem... jest moim przyjacielem... Do odzyskania stanowiska, jeśli co, to stosunki potrzebne... Wszakże pracuję?
— Uderzcie się w piersi! co to jest za praca? — zawołał Zabicki... Jesteście wolni, możecie uczynić co chcecie; z innemi jednak i lepszemi postanowieniami tuście przybyli...
— Nie zmieniło się w nich nic a nic! zawołał Zdziś.
— Tak sądzicie? zapytał Żabicki uśmiechając się... Jeśli sumienie własne nic wam nie mówi, cóż moje słowa warte?? Przepraszam — dodał — niepotrzebniem się wyrwał...
Zdzisław choć trochę rozdraźniony, żywo podał mu rękę, zabełkotał coś niewyraźnie, chciał się tłómaczyć...
— Mogę nie mieć słuszności — dokończył Żabicki biorąc za kapelusz, — ale towarzystwo pana Alfonsa nie zdaje mi się... dobrém. Chłopak miły, ale próżniak... Nie znam jego położenia, zdaje się być majętny... rozpieszczony i zepsuty. Towarzystwo u niego zbiera się nie najlepsze...