Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/321

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wyraźne, a jednak biedny chłopak nie chciał tego zrozumieć.
Panna Hela patrzała w ziemię, szła milcząca, mało mu odpowiadała, pomrukiwała coś do Elsy cicho, na ostatek, jakby z wysiłkiem jakimś zaczęła iść szybko ku Lipom...
Zdziś bawił rozmową o Berlinie.
— Słyszałem, że państwo się tu myślą zatrzymać — odezwał się w końcu.
— Baron życzył sobie zrazu... zostać nieco dłużéj, ale sądzę, że zmieni postanowicie i podróż do Włoch przyspieszy... odpowiedziała Hela.
— Panna baronówna pewnie niecierpliwa jest i pragnęłaby prędzéj ten piękny kraj zobaczyć — odezwał się Zdziś obracając się ku niéj.
Elsa zdumione oczki podniosła, ruszyła ramionami, nie odpowiedziała nic.
— Ja także miałem dawniéj nadzieję odbyć wycieczkę do Włoch i Szwajcaryi, ale teraz... wątpię bardzo, mówił Zdzisław...
Nie odpowiedziano mu nic, Hela coraz przyspieszała kroku, doszli tak do hotelu rzymskiego i dostali się milcząc prawie na pierwsze piętro... Panie wbiegły do salonu, w którym nie było nikogo, i natychmiast znikły w drugim pokoju, który zamknęły za sobą, Zdzisia zostawując samego. Żywą jakąś rozmowę słychać było obok, Zdzisław poznał głos barona — jakoż pan Mangold wyszedł wkrótce, blady, nie swój, zakłopotany mocno. Wi-