Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

było po etażerkach, nadawały pokojowi właściwy charakter i nazwisko — porcelanowego. Zwierciadło nad kominem w ramach porcelanowych, takiż pająk z misternych kwiatów upleciony, mnóztwo figurek i wazonów składały rodzaj ciekawego muzeum. Kosze z żywemi kwiatami, wazony, bukiety wonią miłą napełniały powietrze. Stolik przed kanapą zarzucony był fraszkami kosztownemi, obrachowanemi tak, aby fantazyom gospodyni dogodzić mogły. Flakony, kadzielniczki, dzwonki wytwornych kształtów i najpiękniejszéj roboty, lampa w chińskiém naczyniu, pudełeczka i skrzyneczki świeciły i błyszczały laką, drogiemi kamieniami i bronzami. Wszystko aż do podnóżka, na którym nóżki hrabiny spoczywały, było dobrane starannie i harmonijnie do całości tego ślicznego gniazdka.
Prezes zasiadł w fotelu wygodnym, hrabina na kanapie, Zdziś stał na pogotowiu uśmiechając się na rozkazy matki, profesor dla utrzymania rozmowy stawił się także. Ale nie mówiono o niczém oprócz wzajemnych uwielbień i czułości. Hrabina kadziła prezesowi, który jéj sowicie oddawał komplementu.
Widząc, że do téj wymiany słodyczy nie jest koniecznie potrzebny, profesor cofnął się do drugiego salonu, gdzie się przygotowywała herbata. Zdziś wysunął się także pod jakimś pozorem; hrabina sama pozostała z opiekunem. Dawano im czas do pomówienia o interesach, o których nigdy po-