Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dwudziesty... i jak to było zwyczajem u dawnych Rzymian, wkłada męzką togę, togam virilem. Od jutra jest hrabią Zdzisławem Samoborskim; ustaje władza nauczyciela, macierzyńska opieka... jest usamowolniony...
Huba słuchając głową kiwał.
— I będzie miał prawo głupstwo zrobić — dodał cicho... bo do tego jest przygotowany.
Dzieweczka patrzała biegając oczyma po wszystkich twarzach — uśmiechając się ciągle.
— Ale któż będzie jutro? kto będzie?
— Wielka parada? mówił profesor znowu wyręczając milczącego Żabickiego — sproszonych osób mnóstwo. Czy wszyscy przyjadą, nie wiem. Dziś oczekujemy opiekuna prezesa Mohyły... Będą naturalnie Mangoldowie, będzie z sąsiedztwa kto łaskaw... Dobywamy ze skarbca srebra paradne, kucharze budują piramidy, piwniczy szeregi butelek wystawia...
— A muzyka? podchwyciła dzieweczka, wesoło strzelając oczyma ciągle.
— Zamówiona! i doskonała... żartobliwie dodał profesor...
— W nagrodę za informacyę uprzejmą, zamawiam profesora do pierwszego walca...
— Ja? do walca? cofając się krzyknął profesor...
— A pana Żabickiego do mazura! śmiała się dzieweczka...