Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czy nie poznał; ten ujął go za rękę zwolna i przywitał cicho... Zdziś jakby się przebudził, smutnie spojrzawszy na niego.
Stan hrabiny ciągle był jednostajny; przyłączyła się do niego senność, zwiastująca, że mózg był dotknięty. Jakkolwiek spodziewano się wiele po przybyciu syna, nie była to chwila właściwa do wprowadzenia Zdzisława. Doktor chciał, aby poczekał do dnia. Oprócz niego i panny Róży, która wyszła z płaczem i łkaniem witać Zdzisława, nie było w Samoborach nikogo; prezes i kapitan odjeżdżali codzień na noc do Wólki. Z trzech pokojów pozostawionych hrabinie, ona i jéj służba żeńska zajmowały dwa, w trzecim na kanapie sypiał doktor, na sienniku służący — do innych mieszkań z rozkazu garbatego nie dopuszczano. Przez sale nawet wnijście było zabronione i Zdzisław znalazł je otwarte przypadkiem, a za nim natychmiast przypadł nowo zaciągnięty jakiś stróż nowego pana, który z fukiem i hałasem wszystko pozamykał. Żabicki i Zdzisław nie mieli gdzie przenocować. Na folwarku installowany był nowy ekonom, oficyny i wszelkie zabudowania zajęte zastały lub pozamykane.
Gdy doktor oświadczył, że Zdzisław tego wieczoru wpuszczony być nie może, należało się obejrzeć za pomieszczeniem przybyłych, którzy musieli albo u kanonika szukać schronienia lub jechać do Wólki. Ponieważ widzenie się z prezesem było ko-