Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

go pożegnać, i pragnąłem także paniom złożyć moje uszanowanie.
Hela patrzała nań z protektorskiém politowaniem, ciągle usiłując Elsę zasłonić. Zdzisław przeciwnie zawracał się, aby mógł choć na chwilę zbliżyć się do niéj.
— Kiedyż pan wyjeżdża? zapytała Hela.
— Natychmiast.
Zwrócił się do Elsy, która spojrzawszy nań zimno, spuściła oczy.
— A panie! długo zabawią?...
Elsa podniosła nieco wejrzenie, i dała do zrozumienia, że kuzynka odpowie za nią. Parasolikiem coś rysowała na podłodze; twarzyczka jéj pozostała niezmieniona, tak piękna jak była, gdy ją ujrzał, i równie bezmyślna.
— My, my, zabawimy... o! długo — mówiła Hela. Baron chce zwiedzić całe Włochy.
Znowu spróbował się Zdziś odwołać do Elsy.
— Pani zapewne cieszy się z téj podróży?
— Ja... o! ja lubię podróżować — mruknęła panienka niewyraźnie — bardzo lubię; na wsi ciągle jedno i jedno... nudno w końcu.
— I nie wspomni pani tych pięknych dni na wsi spędzonych? dodał Zdzisław.
Elsa uśmiechnęła się niezrozumiale i ruszyła ramionami, a Hela przerywając rozmowę, z któréj widocznie była niezadowolona, zakończyła:
— Nie wstrzymujemy hrabiego, któremu być