Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad modrym Dunajem.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Otóż mylisz się — westchnął stary — prawda, byłem nim, ale nieszczęścia krajowe spowodowały, że na mnie nowe i ciężkie spadły obowiązki. Tak jest. Dano mi misyę z nieba. Jestem Hetmanem Koniecpolskim.
Pan August głową pokręcił.
— Mój Modeście.
— Mówię ci, tak jest! rzecz dziwna, nie do wiary — ale prawdziwa. Doszły u nas rzeczy do tego stopnia, rozprzężenie, nieład, swawola i rozpusta idei, że w końcu sam Bóg Ojciec, przed którym ukrywają prawdę, zasłyszawszy o tem, mnie zesłał dla zbadania rzeczy w gruncie.
Pan August namyślał się jeszcze, co ma odpowiedzieć, i potakiwać czy starać się opamiętać nieszczęśliwego, gdy Słomiński, któremu długie milczenie ciężyło, począł, korzystając z chwilowego oddalenia się córki, mówić dalej pośpiesznie bardzo:
— Widzisz, mój Auguście, co to za razem zaszczytne i trudne do spełnienia posłannictwo! Otwarcie się z tem odkryć nie mogę, jedni by uwierzyć nie chcieli, drudzy by intrygowali. Kto wie? znalazł by się może denuncyant, coby mnie zaskarżył, i zasadzono by mnie gdzie do fortecy, albo wygnano z kraju... Tymczasem misya moja zmusza mnie, nietylko stosunki galicyjskie, ale w zaborze pruskim i rosyjskim zbadać gruntownie. Będę musiał jechać do Warszawy, do Wilna i Poznania. Połączone to jest z niemałem niebezpieczeństwem...
Wpatrzył się mówiąc Słomiński, w oczy Augustowi, który siedział bardzo seryo i poważnie go słuchając
— No, cóż ty na to! — zapytał.
— Ja? — rzekł August — ja nie mam ci nic innego do powiedzenia nad jedną rzecz. Winszuję dostojeństwa — to się rozumie — lecz zwracam twoją uwagę na to, co powie na to pan Eustachy, gdy się o tem dowie? hę? Gotów skorzystać z tego, że zostałeś