Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad Spreą.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na trzeciem piętrze... to kompromituje twą elegancyę.
Wolski z nim się witał.
— Ale mi się za Kajciem stęskniło... — dziwnie miękko jakoś szepleniąc głosem niemal kobiecym rzekł Ryszard.
Był to student chodzący na prawo.
Z powodu imienia Ryszarda dodawano mu przydomek Lwie serce, choć serce miał gołębie a że chodził na prawo nie bardzo regularnie, Wojtuś mówił nań, że chodził raczej — na lewo... Ryszard był hrabiątkiem z Poznańskiego, młodzieńcem wielkich nadziei sukcesyi i milionów; — ale dobre z niego było chłopię... — tylko niepomiernie stratne i lekkomyślne...
Zbliżywszy się do Kajetana — począł go ściskać.
— Jak mnie kochasz... Kaju... phoszę cię... zaklinam... jesteśmy jednego wzhostu... ja ci dam, co potrzeba... zobaczysz... Co masz bhać jakieś tam wachmany po chohych Niemcach... Swowo honohu... kiedy cię phoszę!!
— W istocie Ryszard znalazł sposób trzeci, który jest jedynym... — dodał żywo Wojtuś — nie ma rady...
— Ale ja ci odzienie paradne zniszczę.
— To je zniszcz... to mi wszystko jedno... phoszę cię... takie guupstwo... — wołał ści-