Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad Spreą.djvu/268

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Arnheim ręką tarł czoło długo, widocznie było mu to ciężkiem a odmówić nie chciał.
Ojciec jest na dole u siebie idźcie do niego, czekam was z powrotem... dodała.
— Jeszcze nie ma rozwodu! odważył się uczynić uwagę doktor.
— Gdy żądają go obie strony? dorzuciła Helma — idźcie i mówcie...
Rozkaz był tak stanowczy, iż profesor musiał być posłusznym — zszedł powoli ze schodów rozmyślając, jak się to wszystko skończyć może. Na dole oznajmiła go służąca p. Riebe i przyniosła odpowiedź — Sehr angenehm!
Profesor wszedł sztywniejszy niż kiedykolwiek, z postawą urzędową.
Radca go lubił dosyć i przysłuchiwał mu się nie raz z zadowoleniem, przywitał go grzecznie i znać odwiedziny przypisując prostej formalności, począł mówić o pogodzie, potem o czemś uczonem, w co się najfatalniej zaplątał... Dr Arnheim słuchał jakiś czas, w ostatku wstał i ukłoniwszy się zagaił, prosząc o maleńkie posłuchanie w niezmiernie ważnym interesie.
Nie domyślając się jeszcze, Riebe wszakże zmienił oblicze — literat, który prosi o posłuchanie, jest dla kapitalisty rzeczą niebezpieczną... godzi na jego worek, żądać może kaucyi, pożyczki — spółki do bibuły