Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad Spreą.djvu/261

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

im daje imię, wychowanie i stosunki niemieckie?...
— Nic a nic! rzekł Wolski — brzydzę się świętokradzką apostazyą!
Apostazyi nie zrozumiawszy radca komercyjny, zamyślił się chwilę, nie mógł wpaść na trop tego wyrazu... i to go zmięszało...
— Waćpan niegodzien jesteś doprawdy, aby z nim o to wieść spór — pierwszy raz wtrąciła gniewnie żona — nie chcesz, aby dzieci były Niemcami, ja matka nie pozwolę, by Polakami były...
Radca milczący jeszcze, apostazyi nie mogąc strawić, mruczał tylko.
— To są właśnie sprawy, które stanowczo uregulowane być powinny — odparł Wolski dosyć chłodno... — Lischen jest u mnie i tej mi nikt w świecie odebrać nie może, wychowam ją na Polkę... co się tyczy Fryca i Emila... (obrócił się do radcy) panu wiadomo, żem odziedziczył...
— A wiem, rzekł wzdychając Riebe.
— Pół miliona talarów...
— Piękna i poważna suma...
— Z której ani Fryc ani Emil grosza mieć nie będą, jeśli Niemcami mają zostać.
Radca usta wydął dziwnie.
— Nie rozumiem — rzekł sucho...