Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad Spreą.djvu/254

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Lecz rodzice wasi wymagają... radzą... życzą...
— Ojciec dla majątku, matka dla odzyskania wnuczki, lecz cóż ja odzyskam? — Nie męża, bo on być dla mnie nim przestał...
Wolę być wdową i wolną.
To mówiąc stanęła u stolika, przy którym siedział dr Arheim, i poczęła mówić, wzrokiem próżno szukając jego spuszczonych oczów.
— Tak, wolę być wolną, zapomnieć o przeszłości i — któż wie — rozpocząć może życie na nowo, — z większą znajomością ludzi, z szczęśliwszym wyborem towarzysza podróży....
Zamilkła na chwilę.
— Naówczas mogłabym jeszcze skosztować szczęścia, któregom nie znała...
— Zależycie od rodziców — odezwał się Arnheim cicho — jesteście pewni, że wybór radcy, — którego głos byłby stanowczym, zgodziłby się z waszym...
Drugi raz iść przeciw jego woli — tegobym wam nie życzył...
— Zdaje mi się, — że mnie nie chcecie zrozumieć... szepnęła jakby z urazą kobieta — radcy chodzi o wnuków nie o mnie.
Milczenie nastąpiło po tych rzuconych kilku słowach. — Dr Arnheim wstał i jakby