Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad Spreą.djvu/237

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

także baronową, że plemię słowiańskie całe było predestynowane, aby się stało pastwą i sztuką mięsa dla Germanów, że to tylko kwestya czasu, a co się tyczy Polski — we dwojga z Rosyą Prusy w krótkim przeciągu czasu tak ją zjedzą, jak zjadły Słowian rugijskich i Pomorzan...
W całym domu było to wyznaniem wiary. — I tak spokojnie dni płynęły w oczekiwaniu skruchy Wolskiego i jego pokuty. Helma utrzymywała w dodatku, że jako lekarz na chleb sobie nie potrafi zarobić, że z głodu mrzeć będzie lub żebrać. Czasem wzdychałą za Liską...
Jednego wieczora na drugiem piętrze czytano nowy poemat Juliusza Grosse, z którym dr Arnheim był w wielkiej przyjaźni i stawiał go niemal na równi z Goethem... Helma słuchała... matka, która u niej była, robiła pończochę i zdawała się myśleć wcale o czem innem a nie o przygodach pięknej Semrudy i Fallallacea — gdy w najpatetyczniejszem miejscu

Des Menschen Seele und Gedanken
Umspannen weit der Schöpfung Raum
Die Formen wechseln nur, die schwanken,
Den alles Leben ist nur Traum!!

otwierają się drzwi i radca, który ledwiedwa razy w rok bywał na drugiem pię-