Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad Spreą.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

co? aby Niemca ratować! A toć ich chwała Bogu tylu jest... nie zbywa na nich! Gotów jesteś dostać febry.
— Febra toby była najmniejsza rzecz — odezwał się Wolski — ale wystaw sobie — rzuciłem książki i odzienie na brzegu i ktoś skorzystał z zamięszania, aby mi je ukraść.
Garbus zaczął się śmiać serdecznie.
— A to przedziwnie! otóż to tobie masz, naucz się, co kosztuje chcieć grać rolę bohatera i zbawcy.
Słyszałem od ludzi — stała ich tam kupa, nie pospieszył nikt na ratunek tonącemu rodakowi, trzeba było, żebyś ty plusnął w wodę.
— A Pan Bóg ciebie tu przyniósł — przerwał Kajetan — abyś ty mnie ratował. W istocie jestem w najprzykrzejszem w świecie położeniu, nie mam się czem okryć a bodaj, że w knajpie nie będę miał czem zapłacić.
Wyelegantowany garbusek, który wyglądał jak z igły i zdawał się zamożnym, chwycił się jedną ręką za głowę a drugą za kieszeń.
— A! niechże cię... ja bodaj nie mam więcej nad pięć srebrników.
— Ty?
— Ja! cóż chcesz... student też jestem,