Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad Spreą.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nek być musi!! Nie mówiłeś nigdy z żoną otwarcie. Jeśli istotnie jest kobietą z sercem, uczuciem i rozumem, pojmuje i uczuje położenie twoje.
— Powinnaby je była od dawna widzieć i zrozumieć — przerwał Wolski — serce ma dobre, rozum jasny, ale dziś przedewszystkiem jest matką. — Chwila upojenia minęła, zimna rozwaga przyszła... ma dzieci... Ja dopiero po nich, po ojcu idę i matce... Ona nie szemrząc poświęciła się dla mnie, jam powinien uczynić z siebie dla niej ofiarę.
Circulius vitiosus! — zawołał po chwili Wojtuś — z tego wyjść nie podobna.
— Tak — cierpieć potrzeba... i milczeć... Niepotrzebnie się wyspowiadałem przed tobą, ale są chwile, gdy człowiek w sobie wezbranego uczucia wstrzymać nie może...
Fryc dziś rano... nie wiem zkąd i dla czego, powtarzał ciągle — Verfluchte Polen... tkwi mi to w sercu.
— Jeżeli dzieci poratować już nie możesz... pocóż się masz zamęczać... rzuć ten dom... Wrócisz doń, gdy będzie można...
— Zamknąłby się za mną na wieki — mruknął Wolski — na wieki! Ja chcę choć patrzeć na nich...
Gdybyś ty widział małą moją Elizkę