Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad Spreą.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie można... lecz... żeby Berlin aż pięknym miał być:
— Ma charakter! ma coś wojskowego, rycerskiego, majestatycznego...
— Tak, podobny jest do szachownicy, na której rozsypane stoją wojenne figury jeźdźców, wież, królów i pionków.
— To jeszcze embryon! — rzekł deklamując Arnheim... — lecz jak Rzym mógł się rozwinąć wśród pustej Kampanii, tak Berlin dźwignie się z niczego w olbrzyma na piaskach brandenburskich... Zwyciężym naturę... zrobimy raj z Hasenheide... To właśnie piękne, że w zapasach z najniewdzięczniejszą okolicą stworzymy z niej... cudo...
Baronowa z zachwytem poglądała na mówiącego, Wolski mógłby był stać się zazdrosnym, gdyby się znać nie oswoił oddawna. Arnheim.. mówił i sam się sobie przysłuchiwać zdawał. Wojtuś milczał.
Gospodarz potem był smutny i zmęczony. Odwiedziny jak na pierwszy raz zdawały się wystarczająco długie i Wojtuś wziął za kapelusz. Nie zatrzymywano go, chociaż Arnheim widocznie był tem zdziwiony, iż jego wymowa na barbarzyńcy małe wywarła wrażenie. Pożegnał go też bardzo zimno. Gospodyni trochę grzeczniej, Wolski wyszedł z nim razem i zaprosił go jeszcze na chwilę do gabinetu.