Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 2.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ani grosza — odparła obojętnie Steńka — ale na cóż mi one mogą być potrzebne? Adelę opłacono, ale rachunku, jaki podała, hrabia, niewidząc go nawet, nie przyjął. Moja towarzyszka podróży, sądząc z tego, com od niej słyszała, bardzo skąpo wyposażona i rachuje się z każdym groszem.
— Ale jakże może być — przerwała Estera — żebyś ty bez złamanego szeląga jechała i miała tak zupełnie pozostać na łasce? To niepodobieństwo! Chcesz, czy nie chcesz, ja ci narzucę choć paręset złotych, abyś miała własne. Oddasz mi je kiedyś.
Broniła się żywo z przyjęciem ich Faustyna, ale praktyczniejsza od niej Estera, obstała przy swojej propozycyi, poszła do biurka i gwałtem wcisnęła jej pieniądze.
Pakulska tak była zatopioną w rozpatrywaniu się, tak osłupiała tym zbytkiem, którego w życiu nie oglądała, iż na nic więcej zważać nie mogła.
Steńka przyznała się przed nią, że Wolskiego spotkała w ulicy, że oczekiwał na nią, aby odprowadzić ją do hotelu.
— Powiedzże mu — dodała Estera — aby się dowiadywał do mnie. Mam na myśli odebrać go p. Adeli, i przez mojego męża lekcye nastręczyć, może stałą jaką posadę.
Rozstały się w końcu przyjaciółki. Pakulska złożyła ostrożnie album, w perłową macicę opra-