Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 2.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Nie wiedziała wcale, co się stało z młodszemi siostrami. Steńka w sercu swojem dawno postanowiła wszystko poświęcić dla podźwignięcia ojca, matki i rodzeństwa — lecz jak tego mogła dokonać?
Obraz Sumakowej szczególniej, niemal zawsze napiłej, z chorobliwą czkawką i ohydnemi przekleństwy na ustach — przejmował ją boleścią i zgrozą. Myśląc o niej, zalewała się łzami. Dwie siostry dorastające — co się z niemi stało? nie wiedziała wcale i dotąd nawet się jej dowiadywać nie było wolno.
Nazajutrz Pakulska, rada jaknajprędzej pozbyć się p. Adeli i jej wymagań, przyjechała rano po Sumakównę, która zastała skromnie ubraną, gotową, bladą z nabrzękłemi oczyma, ale piękną i tak spokojną majestatycznie, jakby szła po pewne nad losem zwycięztwo.
Cała pensya, stara Grońska, kilku nauczycieli, nie wyjmując Wolskiego, który stawił się także, wszyscy wyszli żegnać odjeżdżającą, oprócz jednej p. Adeli. Ta, zimno i szorstko rozstawszy się z Pakulską, zaledwie uczennicy skłoniła głową i zamknęła się w pokoju.
Przybycie Wolskiego na pożegnanie do najwyższego stopnia zazdrością spotęgowało niechęć jej, nienawiść dla Faustyny.
Zaledwie dawszy się pannom pożegnać, ukazała