Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 2.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

hrabiemu na Polesiu do jego interessów i gospodarstwa szkodzie mogło.
Mówić nie potrzebujemy, że wypadek ten spotęgował jeszcze nienawiść p. Adeli dla uczennicy. Chciała się jej pozbyć conajrychlej i natychmiast pobiegła brutalnie, dając znać, że po nią przyjechano.
— A, hrabia znalazł się ze mną — dodała rozgorączkowana — tak że żaden żyd nie postąpiłby gorzej! Śliczny mi hrabia! Pięknego waćpanna masz opiekuna! Kutwa stary, obrzydły! Nie zazdroszczę jej losu, ale Pan Bóg wie, co komu przeznacza.
Blada, drżąca, Steńka wyjść musiała do Pakulskiej, lecz w progu już wróciło jej męztwo, otrząsnęła się ze strachu i wolnym, spokojnym krokiem weszła do saloniku.
Zdumiona Pakulska, która jej dawno nie widziała, zobaczywszy tę piękną, poważną, z taką godnością wchodzącą panienkę, oczom swym prawie z początku wierzyć nie chciała, ażeby to taż sama Steńka być miała.
Powierzchownie nawet zmieniła się Sumakówna, na korzyść swoję i, choć siedmnastoletnia, wyglądała daleko dojrzalszą. Pakulska uczuła się wobec niej zmieszaną, upokorzoną jakoś, jakby już miała przed sobą panią hrabinę.
Przywitanie było chłodne. Pakulska zapytała: