Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 2.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Pakulska potrząsała — myśląc:
— A to mi piękna rzecz! Trafi kosa na kamień: dopiero to będzie pożycie!
Rachunek wyłożony został na stół. Pakulska spójrzała i oświadczyła bardzo zimno, że hrabia ani złamanego szeląga nie dał jej więcej nad to, co według umowy należało.
Uniosła się w pierwszej chwili p. Adela tak mocno, iż krzyknęła, że nie wyda panny.
Pakulska pozostała zimną i niewzruszoną. Starała się tylko wytłómaczyć, że ona rozstrzygać nie mogła, że gotową jest wziąć rachunek dla przedstawienia hrabiemu, ale płacić go nie miała czem.
Na poparcie słów swoich dobyła zaraz z worka, przygotowaną summę, w znanych już p. Adeli z wypłat poprzedzających rulonach dwuzłotówek i złotówek i t. p., i złożyła ją na stoliku, dopominając się o pokwitowanie.
Trudno jest odmalować, z jaką goryczą, gniewem, niecierpliwością, po namysłach i wahaniu się po wyrzekaniach na niewdzięczność ludzką, na skąpstwo magnatów, — wkońcu p. Adela zdecydowała się pieniądze przyjąć i kwit podpisać, zapowiadając, że jeżeli rachunek nie będzie opłacony, ona hrabiego po gazetach ogłosi i okrzyczy na świat cały.
Pakulska nie zrozumiała nawet, w czemby to