Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 2.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Szczera spowiedź była nieuniknioną. Kwiryn spojrzał w twarz wikaremu, pomyślał trochę i począł mówić:
— Ot co — chcę się ożenić!
Znano w okolicy hrabiego z jego sknerstwa i z życia prostaczego; wiek jego, powierzchowność, wszystko tę nowinę czyniło dla młodego księdza niemal śmieszną.
Poruszył ramionami.
— Co! co! graf chcesz? ale to nie może być!
— Dlaczego? — odparł gniewnie prawie Kwiryn — jeśli mi się podoba?
— Opatrzyłeś się pono zapóźno — rzekł otwarcie wikary — ale co mnie do tego! No — niéma o czem długo bałakać: metryki złożyć, zapowiedzi ogłosić i — do ołtarza, kiedy wolę Bożą czujecie. My na to jesteśmy, abyśmy wiązali, a wy sobie potem rozwiązujcie, jeśli się zaplątacie.
I począł się śmiać. Fajka mu tymczasem zgasła, wydmuchnął ją i począł nową nakładać.