Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 2.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pierwsza służyła dla przyjęcia gości, lecz wcale się nie odznaczała wielkiem staraniem o porządek. Na komódce, między oknami, rozsypaną była paczka wagsztafu i niesprzątnięta stała filiżanka od kawy zastygłej. Przed kanapką stół krzywo był umieszczony, a serweta kolorowa na nim zdawała się zsuwać.
Krzesełka, od wczorajszego dnia porozsuwane, w różnych od siebie pozycyach, zdawały kłócić się i zabierać do wojny.
Przez drzwi otwarte widać było nieposłane łóżko, na niem rzucony ręcznik i w kącie stojącą strzelbę. Stara sutanna wisiała na kołku, grubem płótnem podszyta; para zbłoconych butów, z cholewami powykręcanemi, nie kryła się także przed okiem ciekawych.
Stan ten mieszkania nie zdawał się wikaremu czemś tak nienormalnem, aby, przyjmując w niem hrabiego, potrzebował mu się z tego tłómaczyć i przepraszać: najpierw, że wszystkich grafów i arystokratów nie lubił, więc rad był dla tego nie okazywać im szczególnych grzeczności; powtóre szło mu o to, aby się okazał demokratą jawnym i wyznającym te zasady.
Kwiryn zaś sam tak był nawykły do ubogiego mieszkania i sprzętu, iż nic mu się tu dziwnem nie zdawało.