Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 2.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Pragnienie zemsty nie wygasło w sercu jego, ale dokonanie jej stawało przed oczyma zestarzałego w tem życiu samotnem człowieka — który miał nawyknienia, nałogi, zagrożone teraz — jako połączone z ofiarami i trudnościami nadzwyczajnemi.
Napróżno usiłował się hr. Kwiryn uspakajać tem, że przyszła żona będzie musiała podzielać życie jego, które w niczem się dla niej zmienić nie miało; że musi jeździć lichą bryczką, której on używał, jeść, jak on, często tożsamo, co czeladź, odziewać się jaknajskromniej i t. p.
Wewnętrzny głos mówił mu, że młoda pani, nawet zastosowując się jaknajposłuszniej do jego obyczajów, musi tu z sobą, we dworze, ogromne sprowadzić zmiany.
Skąpstwo nadzwyczajne, posunięte do tych granic, których już przekroczyć nie było można — uczuło się zagrożonem wydatkami, których przyrostu obrachować nie było podobna. Wszystko to razem — i same formalności weselne, a potem pozbycie się rodziny żony swej, ciężyło na nim brzemieniem wielkiem.
Powiadał sobie, poniewczasie, że mógłby był łatwiej tensam cel osiągnąć, przysposabiając sobie za syna i dziedzica — pierwszego lepszego sierotę. Było wszakże w żelaznym charakterze Kwiryna, że gdy raz coś przedsięwziął, postano-