Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 2.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

do Warszawy. Stary sługa widział w swym panu, niepodlegającym zwykle żadnym wybrykom, jakiś humor dziwny i podrażnienie.
W oczyszczonych i nędznie, jakotako mieszkalnemi uczynionych izbach, hrabia parę razy robił, mrucząc, przegląd sprzętów, istotnie tak nędznych, że nawet na Polesiu i w okolicy tej wydawały się obrzydliwym łomem. Antek ostrożnie zwracał na to uwagę pana i otrzymał połajanie grubiańskie.
— No, to sprowadź cieślę albo stelmacha: niech połata — zawołał Kwiryn. Cóż-to? będę angielskie meble sprowadzał z Warszawy, aby się im też Joski i Hrycie dziwowały?
Antek nie śmiał dopytywać bliżej o przeznaczenie mieszkania, a domyśleć się go mógł łatwo; widział brak wielu sprzętów niezbędnych, nie już dla oka, ale dla życia; z panem hrabią jednak, nawykłym do spartańskiej prostoty, nawet mówić o tem było trudno i tłómaczyć mu chcieć, że kobieta lepiej wychowana może więcej czegoś wymagać i potrzebować, niż parobcy.
Zbliżanie się terminu działało bardzo dziwnie na hr. Kwiryna. Nie radował się wcale, był raczej zły a nadewszystko niespokojny. Częstogęsto krupiło się to na Antku. Słudze zdawało się, że pan jego żałował tego kroku, który nierozważnie, tylko, aby się pomścić nad rodziną, uczynił.