Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 2.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kiedyś może spaść miała władza, dostatki — wszystko.
Wcale inaczej na nią teraz patrzyli ludzie i Antek nawet, z tym instynktem na pół dzikiego człeka, który przeczuwa siłę, choć mrucząc, małemi posługami starał się sobie panią pozyskać.
Panią, ona wszakże nie była jeszcze, a, co najwięcej, pierwszą sługą w domu.
Noc tę hrabia bardzo źle, niespokojnie spędził, a przybywający Sochor skrzywił się i jął gderać nielitościwie. Zapisał jakiś calmans, a że miał we zwyczaju nie pieścić swoich chorych — odezwał się do Kwiryna:
— Nacóżeś się, hrabio, ożenił, jeżeli, jak widzę, żonie sobie posłużyć i około siebie chodzić nie pozwalasz! Przecież przy chorych nikt lepiej nie umie czuwać, nad kobiety! Dlatego i Siostry Miłosierdzia są najlepszemi w świecie sługami przy szpitalach. Hm?
Kwiryn popatrzył na Sochora i nie odpowiedział nic. Doktor od niego poszedł do — hrabiny. Tak dobrze jak nie znał jej, ale — jako lekarz, nie potrzebował zbytnio się oglądać na formalności; chciał też, korzystając ze sposobności, bliżej poznać tę zagadkową istotę, której los wszystkich zdumiewał i obudzał nadzwyczajne zajęcie.
Zastał Steńkę z Pakulską, siedzącą przy oknie,