Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 1.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

często nie dobrze się godzących z sobą, i p. Adeli pozostawiła wrażenie dziwne, chaotyczne — nieprzyjemne, a dla wychowanicy powierzonej jej — wcale nie korzystne.
Czuła p. Adela, że dziewczę było jej zdane na łaskę i niełaskę, i że przez lat dwa robić z nią mogła bezkarnie, co chciała.
Opisać co się działo z tą ofiarą, którą los dziwaczny rzucał w ręce ludzi nieznanych — zaprawdę trudno.
Przy rozstaniu się z rodzicami, którzy jej nigdy czułości nie okazywali najmniejszej, z siostrami, które płakały po niej, czepiając się odjeżdżającej, Steńka płakała do mdłości. Musiano ją cucić, wsadzać do sań, a ekonomowa lepszego na uspokojenie sposobu nie znalazła nad łajanie, gderanie i groźby.
Po tym wybuchu gwałtownym w drodze nastąpił rodzaj osłupienia, zdrętwienia. Ze znużenia wielkiego naprzemiany usypiała, to przebudzona siedziała, nierozumiejąc co do niej towarzyszka mówiła.
Własne położenie, groza jego, nawet ciekawość w niej zabiła. Patrzała i nie widziała nic — nie obchodziły ją rzeczy, które oglądała pierwszy raz w życiu, nie zapytała o nic, na nic nie zwróciła oczów.
Znudzona a lubiąca mówić, Pakulska po kilka-