Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 1.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zda, a ciebie tylko w uporze umocni. Nie widzę, abym potrzebował próbować nanowo...
— Bo to-by próżnem było — wtrącił Kwiryn.
Radzca zwolna podniósł się z siedzenia, począł zapinać surdut, nieokazując najmniejszego wrażenia, co najmocniej dopiekło gospodarzowi.
— Pozostaje mi więc tylko pożegnać — rzekł, kłaniając się — i życzyć powodzenia, równie w finansowych jak w matrymonialnych jego zabiegach. Jeżeli małżeństwo przyjdzie do skutku — boć musisz się żenić, aby nam nic nie zostawić — racz-że nas zawiadomić, jaką tam wybraną... jejmościnkę do drzewa genealogicznego wpisać będziemy zmuszeni...
— Nie omieszkam — odparł, kłaniając się Kwiryn.
Radzca, jeszcze raz pozdrowiwszy go, spokojnie poszedł do drzwi i zawołał, otwierając je:
— Skalski! moje futro...
Podano mu je do pokoju.
Sanie stały niewyprzężone przed gankiem. Kwiryn, niewyprowadząjąc stryja, pozostał sam.
Wbiegł natychmiast Antek.
— Każ mi dać znać, kiedy on wyjedzie — mruknął Kwiryn.
Nazajutrz rano Joś przysłał z zawiadomieniem, iż gość, któremu izby ustąpić musiał, wypocząwszy po śniadaniu, w dalszą puścił się drogę.