Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 1.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

było podobnem.. No — szczerze, nie nudzisz że się, nie tęsknisz za niczem, nie brak ci nic? nie czujesz potrzeby lepszego towarzystwa?
— Ja go nigdy nie kosztowałem, tego, co się lepszem nazywa, a w istocie mnie się wydaje najgorszem — podchwycił Kwiryn z goryczą. — Z parobkami sobie radę daję, z panami wiecznie-bym musiał się obawiać, abym oszukanym nie był.
Nie nudzę się wcale! słowo daję! Owce się kocą, mam woły na stajni, gorzelnie dwie... gnoje trzeba wywozić, jest czego dozierać.
I śmiał się, ale nie bez pewnej goryczy, gdy Flawian, słuchający go, w twarzy miał nieco szyderskiego wyrazu.
— Widzę, że gości wcale chyba nie miewasz, bo podobno jeden ten pokoik ci starczy — odezwał się. Dla tego ja, chcąc cię odwiedzić, a nie robić subjekcyi tobie, sobie zaś niewygody, obrałem w karczmie pied à terre. W ten sposób obaj jesteśmy swobodniejsi... i — możemy, choćby pomówić trochę...
Zdziwionemi znowu oczyma popatrzał na gościa gospodarz, jakby mówił: — „Co my z sobą do rozprawiania mieć możemy“.
— Chociaż nas tak, jak obcych, traktujesz i — zrażasz — rzekł Flawian — my ci tę excentryczność przebaczamy, a radzibyśmy serdecznie... wciągnąć cię napowrót na łono rodziny.