Strona:Józef Ignacy Kraszewski - My i Oni.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wali Iwanowie Groźni, Piotry i Mikołaje, nas Batorowie, Sobiescy, Mieczysławy, Bolesławy i Kazimierze... myśmy żyli z Europą i światem, gdy was w żelaznéj kolebce kołysał jeszcze despotyzm wykarmiając na posłusznych żołnierzy. Wyście sołdackie dzieci, my potomkowie rycerzy...
A wiecie, dodał, jaka jest różnica sołdata od rycerza? sołdat słucha wodza, rycerz natchnienia, tamten walczy o zdobycie kawała ziemi dla ambitnego samoluba, ów o ideę i przekonanie. — Cała przeszłość wasza moskiewska w tém, że podbijacie ziemie dla niewoli, myśmy je umieli tracić dla swobody...
Zamilkł, chmurą powlokło się czoło jenerała.
— Wiecie, rzekł, że niebezpiecznie jest dziś mówić rzeczy podobne. Dziękuje wam za prawdę, lub za to co za prawdę macie, wypowiedzenie jéj jest dowodem szacunku, umiem go cenić... jednakże radziłbym wam nie roznosić głośno tych teoryi, oneby was mogły zawieść do Wiatki lub Kostromy.
— Widzisz zacny jenerale, odparł uśmiechając się Jeremi — naczém zawsze wasza ultima ratio... nie chcecie rozprawiać i przekonywać się, wolicie zawiązać usta i zdusić to czego nie umiecie obalić rozumowaniem... Odzywa się w was zawsze żoł-