Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Moskal.pdf/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

teraz do jego przybycia Naumów zajmował, zawrócili się ku niemu. Jakież było zdziwienie oficera, gdy Henryka, którego oddawna próżno szukał w Warszawie, spotkał prawie u drzwi swoich.
— A przecież! — zawołał Naumów... złapałem cię...
— Co u kata! ty tutaj? od kiedy?
— Od niedawna przybyłem jako kwatermistrz poprzedzając jenerała, ale cię konfiskuję i zabieram zaraz, chodź z nami... To dodał Naumów, pokazując Kubę, poczciwy mój brat Jakub Bylski, którego ci prezentuję. Henryk się roześmiał, podając dłoń akademikowi bo go znał doskonałe.
Jakto, znacie się? — spytał zdumiony Naumów.
Wszyscy pracownicy około jednego dzieła, znać się muszą — rzekł Henryk, a choć Kuba nie należy do mojego kółka i do naszych przekonań przecież jesteśmy dobrymi przyjaciółmi. — No, ale ty Światosławie, dokończył żywo, jestżeś nawrócony?
— Cicho! — odparł Naumów, choć nie dobrze mówię po polsku, ale już po polsku myślę... — tu podał mu dłoń — jestem wasz.
— To wybornie — zakrzyknął Henryk, twoje nazwisko czyni cię nie podejrzanym, możesz nam wielkie oddać przysługi...
— Gotów jestem na to, cokolwiek mi każą.
Uściskał go Henryk. Kuba stał milczący i poważnie zamyślony.
Gdy samowar podano, a służący odszedł, rozmowa przerwana na mogiłkach zawiązała się na nowo.
Nie dobrzem was zrozumiał — rzekł Naumów, zdaje mi się, że chcecie jakiejś rewo-