Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Moskal.pdf/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ich Naumów nazajutrz wieczorem z bijącym sercem pobiegł na ulicę Żabią. Pani Bylska, żyjąca z emerytury i niewielkiego kapitału, który był owocem oszczędności jej męża, zajmowała kilka pokoików ubogich, ale chędogich na drugim piętrze. Jedna służąca i kucharka razem obsługiwała rodzinę, której matka przywykła była do pracy i córki do niej zawczasu wprawiała.
Wchodziło się przez ciemny przedpokoik, który razem był wejściem do małej kuchenki. Był wieczór i właśnie ładna panienka zapalała lampę w tej izdebce, mając ją przenieść do pokoju, w którym na herbatę zebrali się wszyscy, gdy Naumów pokazał się bojaźliwie w progu. Podróż go już była nauczyła jak ta nieszczęsna liberia despotyzmu obcego, przykre czyniła na wszystkich w Polsce wrażenie, jak język, którym mówił, drapał uszy wszystkich.
Piękne dziewczę zajęte lampą, niezmiernie na widok oficera zdawało się zdziwione i nie czekając pytania... zaczęła wołać:
— To nie tu, to zapewne omyłka... Pan Moskal mieszka na trzecim...
Ale Naumów zapytywał o panią Bylską.
— A cóż to pan życzy sobie od niej? — spytało dziewczę zdziwione.
— Ja chciałbym się widzieć.
— Zaraz, zaraz... ale któż pan jesteś? — jeśli wolno spytać?...
Oficer domyślił się, przeczuł, że miał przed sobą kuzynkę, nie wyglądała na służącą, choć przy robocie miała na sobie biały fartuszek, a ubranie bardzo skromne...
— Zowię się Naumów.