Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Moskal.pdf/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lucji, biją serca, myślicie już świat z więzów rozkuwać i fundować Rzeczpospolitą!...
Uśmiechnął się i mówił dalej powoli.
— Wszystko to ja już przechorowałem i przebyłem jak ospę. Wam młodym potrzeba się przecie czym zadurzyć, ale te wszystkie piękne utopie to gruszki na wierzbie, mój kochany Naumów; świat do lepszego tak idzie jak dawniej pielgrzymki chodziły do Troickiej Ławry, dwa kroki naprzód, jeden w tył, a bardzo często krok naprzód, a w tył dwa. Świat będzie światem, złe złem, a co się wróblów nałapie na plewę, to czysty zysk całej roboty.
— Przyznam się wam, przerwał Naumów, że ja także nie bardzo wierzę w utopie...
Baron popatrzał mu długo w oczy i rzekł serio.
— Doprawdy? to mnie dziwi, ja mam prawo w nic nie wierzyć, ale ty nie, pokazuje się, że albom się na tobie omylił — alboś ty się jeszcze nie rozbudził. — Człowiek musi przejść prędzej później przez te choroby konieczne jak ospa, szkarlatyna i koklusz. No, ale cóż on ci tam gadał?
— Toście odgadli, odpowiedział śmiejąc się Naumów, dużo roił...
— Polak, nic dziwnego, to naród daleko jeszcze młodszy od naszego, gdyby go było trochę więcej, na serio bałbym się o Rosję. Zważ tylko Naumów jacy my starzy i zimni przy nich wyglądamy? Polak modli się, płacze, kocha, wierzy, daje się oszukiwać aż do samej śmierci, weźże naszego brata choćby najgorętszej natury, w dwudziestym roku już lata za cygankami, a w salonie rachuje posagi, a w cerkwi stoi jak drąg, ale myśli o wie-