Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Moskal.pdf/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

twoimi drzwiami. Miałeś gościa? co słychać? hę?
To mówiąc rozsiadł się, a raczej położył na kanapie, białą rękę w czarne pukle włosów zapuścił i spoglądał ciekawie na gospodarza.
— Chwilkę u mnie przebył dawny towarzysz korpusowy, jadący do Warszawy... rzekł obojętnie Naumów.
— Z Petersburga?
— Tak, z Peterburga.
— Cóż w Pitere?... wielkie oburzenie? wielkie strachy? wielka złość, czy wielki chaos?
— Małośmy co o tym mówili przerwał Naumów, więcej o sobie i przyjaciołach.
Baron począł świstać; a po chwili rzekł kręcąc papierosa.
Słuchaj, Światosław, czy ty mnie masz za szpiega? co?
— Cóż to znowu baronie?
— Jakże ty chcesz żebym uwierzył, iż wy we dwóch z Henrykiem (bo go znam i wiem że był) przez kilka godzin paplaliście niewiedzieć o czym, gdy nad głowami grzmi rewolucja?
— Myślcie co chcecie, to pewna żeśmy o Petersburgu mówili najmniej!
— A no! to o Warszawie! uśmiechał się baron... i zaraz dodał powoli, śmiejąc się.
— To tylko lenistwo moje iż ciebie pytam o czym wy tam rozmawialiście. Trochę popracowawszy mógłbym prawie do słowa odgadnąć waszą młodzieńczą rozmowę. Naturalnie palą się wam głowy na słuch o rewo-