Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Moskal.pdf/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie ma się co obawiać, dość jest silną, by się obronić, potrzeba jeszcze wielkiej pracy, ażeby z tego materiału surowego, zepsutego, stworzyć żywotną i silną całość.
Tak mówił Henryk, a Naumów słuchał go zadumany nie przerywając, uśmiech tylko łagodny igrał mu po twarzy.
— Wszystko to bardzo pięknie, rzekł, ale to są mrzonki ludzi, którzy z papierem więcej mieli do czynienia niż z życiem. Każdemu, co raz podbił kawałek ziemi, zdaje się, że go już na wieki powinien posiadać. Rosja z pewnością nie wyrzecze się ani piędzi ziemi, i wątpię bardzo, czy nawet ta część Polski, która się dziś Królestwem nazywa, wybić się kiedy może. Nie tylko rząd, ale i naród ma swoją dumę, potrafią ją rozbudzić, to są utopie — dodał kończąc Naumów. Życzę jak najlepiej Polsce, ale spodziewam się jak najgorzej.
— Może tak być w istocie, żywo zawołał Henryk, jeśli te rzeczy, wszyscy tak jak ty brać będą. Rosja jeśli ma rozum, skorzysta z wypadków, Polsce da się wyswobodzić i sama się stanie swobodną. Na to wszyscy pracować powinniśmy.
— Jakto? i my?
— Głównie my, rzekł Henryk. Jesteśmy wojskowi, wojsko jest głównie narzędziem despotyzmu, przez wojsko tylko zbawienie przyjść może. Nam trzeba pracować nad żołnierzem, między sobą, i ten najstraszniejszy oręż tyranii odebrać.
— Ale jakież to środki? zapytał Naumów dość obojętnie, ty wiesz, że spiski do niczego nie prowadzą?
— Kto ci to powiedział? obruszył się Hen-