Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Moskal.pdf/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sta, że najmniejszy hałas, najlżejsza wrzawa wydaje się tu, wedle wyrażenia miejscowego — okropnym skandalem.
Wszakże w tych cichych Drażdanach zepsucie nawet, przyzwoitsze niż gdzieindziej przybiera formy. W gruncie jest ono może więcej jakąś obojętnością niż moralną zgnilizną, namiętność nie ma w nim najmniejszego udziału.
Obok tego lekkiego cienia wiele jest jasnych świateł w obrazie Saskiej stolicy.
Ale po cóż opisywać, co prawie wszystkim jest znane? Dawne nasze stosunki z Saksonią, trochę polskich pamiątek, bliskość kraju, życie tanie czynią Drezno najulubieńszym dla Polaków przytułkiem. Prawie od rozpoczęcia rewolucji 1863 roku Drezno stało się schronieniem wszelkiego charakteru emigracji, dobrowolnej i przymusowej. Zrazu płynęły tu tylko rodziny bogate, tylko ci, co się chronili przed dopełnieniem obowiązków, przed ofiarą i podziałem losu z braćmi, później na ten brzeg gościnny wyniosła burza rozbitków i zalała bladymi twarzami biednych i znękanych ulice nie przywykłe do takiego widoku.
Spokojnych Sasów, dobrych z natury, ale do zbytecznego współczucia na niedolę cudzą, nie przyzwyczajonych, drażnią te twarze posępne, te widma chodzące, które im przypominają, że jeszcze świat cały nie jest tak uciszony i szczęśliwy jak Saksonia, że gdzieś są burze, które i tu dolecieć mogą. Sasi więc ulękli się naszej niedoli, przestraszyli też by widok ubogich nie wypędził stąd zamożnych, aby ta nędza nie zażądała zarobków i chleba... zaczęto nas grzecznie i nie-