Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Moskal.pdf/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cie szczęścia i tryumfu, a człowiek ten wyższością swoją, sarkazmem, nielitościwym szyderstwem przygniatał ją, zwyciężał.
— Kochać? — spytał baron, śmiejąc się, ale to potrwa tylko tyle Natalio Aleksiejewno, ile trwa miłość roślin... życie kwiatków; poznasz mnie lepiej, rozczarujesz się, wzgardzisz, przyjdzie proza małżeńskiego pożycia i nudy, przyjdzie na miejsce miłości daleko zabawniejsza zalotność. Nie, zróbmy jeszcze we dwoje coś lepszego nad powszednie miłostki... Znaliście Naumowa, on was kochał... nie możecie go wybawić, osłodźcie mu ostatnią życia godzinę... Ojciec wszystko zrobi dla was, na prośby wasze.
— A! dla tego zdrajcy.
— Natalio — przerwał baron — ze czcią mówcie o tym człowieku — to męczennik. Gdybym był o kilka lat młodszy, jego heroizm możeby mnie nawrócił.
— Ale cóż chcecie dla niego uczynić?
— Jutro o świcie go powieszą — rzekł Kniphusen, na to nie ma ratunku, skończy się dlań upajający sen życia... ale mogłabyś dać mu trochę szczęścia na pożegnanie ze światem. On ma narzeczoną... która błaga, modli się, płacze, aby trupa mogła zaślubić pod szubienicą.
— Narzeczoną! — podchwyciła z jakimś uczuciem zazdrości Natalia... i on ją kochał?
— Lepiej niż kochał... bo był kochanym! Natalio Aleksiejewno... rzekł baron wzdychając — niech jenerał pozwoli, aby im dano ślub dziś wieczór... On leży zbity na śmierć, bezwładny, konający, niech mu łzy tej kobiety zgoją rany serca... niech posłyszy jej głos.