Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Moskal.pdf/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Rózeg! zakrzyczał powtórnie audytor, ja go tu nauczę! Na dany znak jeden z oficerów, wysunął się powoli z widoczną niechęcią, i przygotowani już żołnierze krokiem powolnym weszli z pękami brzozowymi do izdebki.
— I wy i życie wasze w moim ręku! bełkotał zagniewany służalec carski — możecie tu skonać pod razami.
Naumów milczał. — Tą stoicką odwagą jeszcze bardziej zburzony audytor, wybiegł z za stołu i z pięściami porwał się prawie do twarzy nieszczęśliwej ofiary. Ale gdy się zamierzał go uderzyć, Naumów podniósł rękę skutą w kajdany i odtrącił go tak silnie, że urzędnik pchnięty w piersi, odleciał, zataczając się na kilka kroków.
Łatwo sobie wyobrazić następstwa tego wypadku. Nie są to, niestety, sceny wymarzone przez powieściopisarza, jest to historia tak prawdziwa, tyle razy powtórzona w tym nieszczęśliwym roku naszego męczeństwa, że mogliśmy ją byli ominąć raczej, tak w rzeczywistości została zużytą. Ale trzymając się w granicach prawdy i faktów, nie dodając nic do tego obrazu, którego szkaradę raczej osłabiać musimy niż wzmacniać, aby go wiarogodniejszym uczynić, chwytamy wszystko po drodze, co posłużyć może do odwzorowania wiecznego wizerunku naszej niedoli.
Naumów chciał się zrazu bronić, ale znękanego i osłabłego łatwo obalono na ziemię. Zawiązano mu usta, aby krzyk boleści nie dał się słyszeć w miasteczku i żołnierze poczęli się nad nim pastwić z tym dzikim barbarzyństwem ludzi gminu, do którego miesza się jakieś uczucie zemsty nad wyższym, ucy-