Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Moskal.pdf/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nerał wziął córkę na bok i cicho szeptać zaczął.
— Nie bardzo sobie życzyłem twojego przyjazdu, obawiałem się o podróż: powstańcy włóczą się po kraju... ale kiedy się już raz to stało, i przybyłaś tu cała i zdrowa, może to i dobrze. Zaczynam wierzyć w przeznaczenie.
Tu zatrzymał się nieco, zdawał się namyślać, i dodał po chwili pokręcając chudego wąsa.
— Mam ci dosyć ważną, ciebie się szczególniej tyczącą, powierzyć tajemnicę... powiedz mi tylko prawdę, nie masz wielkiego wstrętu do Kniphusena?
Panna wzdrygnęła i zaczerwieniła się mocno.
— Ja cię myślę wydać za niego! szepnął jej schylając się do ucha... jak ci się zdaje?
— Ależ baron jest ubogi, stracił wszystko! przerwała Natalia szybko.
— Cyt! cyt po cichu zbliżając się do niej dodał ojciec, i on jeszcze nie wie i nikt tu się nie domyśla, że na niego spada wielka, ogromna po babce sukcesja w Kurlandii, baronowa Suftelen zmarła tydzień temu. On nie dowie się o tym, aż za kilka może tygodni, tymczasem, ty... rozumiesz mnie... dodał, spoglądając na nią z uśmiechem.
Natalia zaczerwieniła się jeszcze mocniej, pobladła potem, zamyśliła się i ruszyła ramionami.
— To dziwny skład rzeczy! powtórzyła po kilka razy, a potem spytała ojca.
— Ale czyż to tylko prawda?
— Wiem o tym z jak najlepszego źródła szepnął jenerał — jest urzędowe uwiadomie-