Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Moskal.pdf/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mnie szukać umieli. Wziąłem starych sześć łyżek srebrnych, ot i po wszystkiem.
— A pieniądze? spytał baron.
— Ani rubla.
— No to potargujemy się, mówił powoli Kniphusen, na co tam tobie zapłakana kochanka? znajdziesz ich śmiejących się wiele zechcesz, aby rubel był w kieszeni. Dla ciebie to będzie w sam raz, wierz mnie.
Spojrzeli na siebie. Nikityn zaczynał się uśmiechać.
Prawda, rzekł, że mi ta łotrzyca o mało w łeb z rewolweru nie palnęła.
— Dam ci sto rubli, rzekł Kniphusen, ale ani mi się o nie dowiaduj, ani się śmiej przybliżyć gdybyś ją zobaczył.
— No, niech tak będzie, pal je diabli zawołał po namyśle Nikityn. Obydwie chude i płaczą.
— Ale jeśli mi słowa nie dotrzymasz, wyjmując pugilares, rzekł baron, będziemy się strzelali. A wiesz jak ja strzelam. Nie chybiam nigdy.
Nikityn śmiejąc się podał mu rękę.
— Dał Bóg dobry targ, zawołał chowając bumażkę. Ty dobry towarzysz, ja ciebie lubię.
— A ja ciebie nie, odparł baron i wyszedł.
Spadł mu wielki ciężar z piersi, bo zdawało mu się, że spełnił życzenie przyjaciela i okupił spokój nieszczęśliwych kobiet.


∗             ∗

W pokoju pana jenerała nazajutrz rano, śniadanie choć bardzo wykwintne, jadł go-