Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Moskal.pdf/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się tak zręcznie przeprowadzić dziewczęta, że oficer za niemi leciał całe miasto i wyszukać ich nie mógł. Powrócił na swoją kwaterę rozgniewany, rozwścieczony, klnąc i odgrażając się.
Baron wszedł właśnie na to, gdy Nikityn wykrzykiwał, że się pomści na tym, kto mu jego kochankę wyrwał.
— No, mścijże się, rzekł wchodząc w czapce, bo to ja, nie kto inny!
Oficer zerwał się, wziął w boki i zrobił minę groźną. Baron stał jak najobojętniej.
— Jakieś śmiał to zrobić? zawołał Nikityn.
— Słuchaj, odparł drugi, podobały się tobie, mogły się i mnie podobać. Jakie masz do nich prawo?
— Jużciż ja mam, kiedym je tu z sobą przyprowadził.
— A ja mieć muszę, jeśli mi ci się je odebrać udało?
— Myślisz, że to się tak skończy? zawołał Nikityn, będziemy się bili.
— To się będziemy bili — rzekł zimno Kniphuseu.
Nikityn zamilkł.
— No, to jest ich dwie, szepnął dziko, bierzże sobie jedną, a mnie oddaj drugą.
— A jeśli ja chcę obydwie? spytał baron...
— Będziemy się bili — powtórzył Nikityn.
— Będziemy się bili!
Baron zapalił zgasłe cygaro, pochodził po pokoju i zapytał powoli.
— Wszakżeście tam musieli i tak dobrze się w tym dworze obłowić.
— Głupstwo! zamruczał drugi, to była jakaś hołota, a może tam sołdaci lepiej ode