Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Moskal.pdf/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sie cała jedna kibitka napełniła się srebrem, były i szacowne klejnoty i pieniędzy pod dostatkiem. Jeżeli pomimo wielkiej pilności, żołnierz sobie coś drogiego zachował, a jenerał gwałtownie wydrzeć mu tego nie mógł, natenczas za bardzo niską odkupywał cenę. Miał kilka sznurów pereł kupionych po rublu i i wielki diamentowy fermuar, za który dał aż dwadzieścia, wiedząc dobrze, że soliter w środku sam wart był kilka tysięcy. Żołnierz był w przekonaniu, że szkło sprzedał. Zresztą pan jenerał miał tyle dobrego smaku i znajomości rzeczy, że i innymi zdobyczami nie gardził. Zabierał piękniejsze obrazy, sam sobie wybór robił po bibliotekach z najszacowniejszych książek, nie gardził końmi i powozami, i wcale ładne rzeczy wysyłał córce do Warszawy, która mu za nie najczulszymi dziękowała listami. Łupiąc zbuntowany kraj, jenerał oprócz tego troskliwie pamiętał, aby narodowe tradycje zachować. Kradł więc i swój pułk i kasę rządową ku czemu ta wyprawa nadzwyczaj wiele nastręczała dogodności. Kontrola czynności wojskowych była prawie niemożliwą. Rząd tym razem nie bardzo ściśle wglądał w rachunki, błogosławione to więc były czasy, o których przedłużenie tylko jenerał Pana Boga prosił.
Przypomina to nam jak po roku 1831 pewien sprawnik, który w czasie rewolucji dobrze się był pożywił, siedząc raz z kilku szlachty przy kieliszku, odezwał się do nich w wybuchu dobrego humoru:
— Hej panowie! wiosna taka śliczna, czemubyście to znowu nie zrobili jakiej ruchawki?
W istocie ojcowski rząd, zawsze mając na