Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Moskal.pdf/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mywać, gdy nagle załamała ręce, krzyknęła i padła bez duszy na ziemię.
Bryczka, którą wyjechał Naumów napełniona sołdatami wracała w dziedziniec. Nie mogła go dostrzec, bo leżał w głębi skrępowany przez żołnierzy, ale go sercem przeczuła. Schwytany niedaleko od dworu, gdy się chciał obronić, a rewolwer go zawiódł, dostał się w ręce nieprzyjaciół, którzy go prowadzili z okrzykami tryumfu. Wiedzieli oni dobrze kto był, denuncjację otrzymali bardzo szczegółową.
Wschodzące słońce oświeciło straszliwy dramat jakich rok ten widział tysiące. Tak musiały niegdyś wyglądać wille rzymskie w czasie napadu Gallów, w czasie zalewu Hunnów, lub jednego z tych dzikich narodów, co zniszczyły rzymskie państwo. Jest coś okropnego w obrazie spokojnego, cywilizowanego żywota rzuconego na łup takiej fali rozbestwionych istot, co nic poszanować nie umieją. Daleko rozlegał się odgłos ich pieśni pijanych i śmiechów szyderskich.
Po cichych izdebkach włóczyli się żołdacy przeszukiwając jeszcze, coby pochwycić, lub coby jeszcze zniszczyć mogli.
Feliksa i mężczyzn razem ze związanym Naumowem zamknięto w izdebce dokoła otoczonej strażą, kobiety u drzwi jej na ziemi siedząc płakały, trzeźwiono Magdzię, która mdlała co chwilę.
Widok tej rozpaczy musiał być bardzo miły Nikitynowi, bo stał z cygarem w ustach i rękami w kieszeniach, przypatrując się nieszczęśliwym niewiastom rozbolałym rozpaczą. Napiwszy się kilka razy wódki było w jaknajlepszym humorze i zdawał się nasycać ja-