Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Moskal.pdf/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Naumowa, który biegł ją powitać. Radość była niezmierna, ale pomieszana z trwogą, bo się obawiano, aby go kto nie zdradził.
Moskwa już wówczas od wypuszczonych z niewoli oficerów wiedziała kim był pułkownik Swoboda, i pilnie się starała, aby go pochwycić. Kilka szczęśliwych potyczek, a nade wszystko nader zręczne kierowanie oddziałem, na który próżno robiono zasadzki, obudzały przeciwko niemu wielką zaciętość. Jego pochodzenie i dawna służba w wojsku zwiększały jeszcze zajadłość jenerałów, którzy za głowę jego dość wysoki naznaczyli okup. Cały ten wieczór i część nocy spędzono na rozmowie nieustającej. Tyle też mieli rzeczy sobie do powiedzenia, tyle uczuć i myśli do podziału.
Magdzia z dumą jakąś patrzała mu w oczy i chlubiła się widocznie tym ukochanym bratem. Naumów nie mógł tu zabawić długo, wyrwał się tylko, aby ją zobaczyć, odbył niebezpieczną podróż dniem i nocą, aby odżyć tymi kilku godzinami szczęścia. Obowiązki powoływały go natychmiast do obozu. Przeciągnięto długo w noc pogadankę, która przedłożona i obliczona na minuty, skończyć się wreszcie musiała, gdy nad wschodem powolnie brzask zarania ukazywać się począł. Kazano zaprząc konie i po czułych długich w ganku pożegnaniach już miał siadać do bryczki Naumów, gdy szybki tętent kilkunastu koni i jakiś hałas niezwykły, dał się słyszeć od strony wioski.


∗             ∗

Wrzawa, która przybliżając się, coraz się wyraźniejszą stawała, wszystkich przejęła nie-