Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Moskal.pdf/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lenia i Magdzia wpadły tu właśnie w chwili, kiedy się wszędzie rozrastało powstanie. Lasy naówczas jeszcze rojące się ludem, a tym samym pełne świetnych nadziei, nadawały tej wiośnie urok podwójnie odradzającego się życia. Z wioski do wioski biegły bryczki, konni posłańce, i tajemnicze snuły się postacie, kunsztownie podobierane, tak aby Moskal w nich żadnej złej myśli nie dopatrzył.
Wioseczka pani Feliksowej leżała z dala od wielkich traktów na uboczu i rzadko mogła widywać Moskali, co ją czyniło dogodną do narad członków organizacji narodowej i tworzących się sił zbrojnych. Feliks równie był gorącym patriotą, jak nieboszczyk Kuba, ale inne miał pojęcia o środkach jakich przeciw nieprzyjacielowi użyć należało. Sam on przygotowywał się siąść na koń, a młoda żona i matka nie mogły go powstrzymać żadnymi przedstawieniami, że inaczej daleko być może sprawie użyteczniejszym.
Łatwo się domyślić, że przy takim usposobieniu Feliksa i dogodnym położeniu wioski, dwór ciągle był pełen i sąsiadów i dalekich gości i mnogich posłów, pędzących na wszystkie strony. Panny cały dzień robiły szarpie i bandaże, szyły chorągiewki, a pani przysposabiała zapasy dla mogących przyjść liczniejszych gości. Oprócz tego natłoku przewijających się nieustannie ludzi, codziennym gościem był jeszcze ksiądz proboszcz staruszek dziwnie wyglądający na wiejskim probostwie. Stworzonym on był nie na duchownego naszych czasów i nie na skromnego plebana maleńkiej wioski. Może właśnie dla tego rzucono go w ten oddalony kąt, że obawiano się gdzieindziej. Był to człowiek surowych obycza-