Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Moskal.pdf/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Między współtowarzyszami Naumów uchodził za pospolitego człowieka, nie miał dość odwagi, aby się na najmniejszy zdobyć dowcip, milczał gdy był szczęśliwy, milczał uśmiechając się gdy był wesoły, jedno tylko uczucie usta mu otworzyć mogło, ale o nim marząc ustawicznie jeszcze się z nim nie spotkał.
Naumów, choć służył w gwardii, po francusku prawie nie umiał, lepiej trochę po niemiecku, zresztą żadnego innego języka. Śpiewał tylko ruskie pieśni czystym i nieuczonym głosem, muzykę namiętnie lubił, ale tyle jej umiał, ile mu Pan Bóg wlał w duszę, a chóry żołdackie z nią oswoiły. Przytym wszystkim był to bardzo ładny mężczyzna słuszny, barczysty, jasny blondyn, biały, rumiany, z niebieskimi łzawymi oczami, z twarzą zawsze prawie łagodnie uśmiechniętą.
Przeniesienie się z Petersburga do Warszawy całkiem nowy świat dało poznać Saszy. Zdumiał się, widząc jak przy bardzo srogich rządach wielkiego księcia Konstantego, przy największych chęciach okiełznania i ujarzmienia tego nieszczęśliwego narodu tryskała z niego wrodzona mu swobodność, o jakiej w stolicy carów wyobrażenia mieć nie mógł.
W postawie, ruchu, słowach nawet najpospolitszego gminu znać było naród, co od wieków przywykł do swobody, który się czuł człowiekiem i w kajdanach nawet niewolnikiem być nie umiał. Uderzył go też nadzwyczajnie wdzięk kobiet polskich, które wiekowa cywilizacja wysoko podniosła, uszlachetniła i nadała im fizionomię promieniejącą duszą, jakiej w Moskwie nigdzie spotkać nie można.
Najpiękniejsze moskiewki są to żywe posągi, niekiedy bardzo wdzięczne, ale zawsze