Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Moskal.pdf/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Poległy w kwietniu — odezwała się Magdzia.
— A więcej?
— Matka i dwie córki — rzekła śmiało Magdzia.
Na chwilę zamilkli.
— To nic — odparł komisarz: — to nic, a może się kto ukrywa...? potrzeba mieszkanie przetrząsnąć.
— Ale czegoż panowie szukacie? — ozwała się pani Bylska.
— To nam znać — dodał policjant i postąpił naprzód, dał wszakże znak jednej z panien, aby się nie lękała i poszedł wraz z oficerem... obejrzeli się po pierwszym pokoju. Na progu drugiego stała biedna matka przeczuwająca sercem, że iść musiało o Naumowa. Takie też było przekonanie wszystkich, których ten napad nocny przeraził. Nie można go było sobie wytłumaczyć. Komisarz zdawał się mieć ochotę przetrząsać całe mieszkanie. Szczęściem była to forma tylko, dawny znajomy pani Bylskiej i nieboszczyka jej męża, komisarz grał komedię.
Magdzia dopatrzyła w jego twarzy jakiejś oznaki współczucia, a on może się domyślił na zbladłym jej licu obawy, której nie umiejąc sobie wytłumaczyć; zrozumiał tylko, iż zbyt surowemu poszukiwaniu po pokojach zapobiec było potrzeba.
— Panie dobrodzieju — odezwała się stara Bylska: — ja tu biedna wdowa mieszkam z dwoma córkami, jest nas trzy kobiety, czegożbyście tu mieli szukać?
— Oho! — odezwał się oficer z moskiewskim dowcipem — gdzie są dwie takie ładne