Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Moskal.pdf/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dla czegóż śmierć? przerwał mu Henryk... mamyż poginąć koniecznie?
— Poginiemy, poginiemy wszyscy[1], pochwycony duchem wieszczym zawołał Sierakowski, nie ujdzie z nas żaden, bądźcie tego pewni, ale umierajmy czyści, wielcy, a krew nasza nie zostanie wylana daremnie... Niech z kości naszych, z pamięci auerolą otoczonej, powstaną mściciele... Bądźcie pewni, że Moskwie nie tak pożądaną będzie śmierć nasza, jak plama na nas... że wydobędą bodaj fałsz... aby nas nim oplugawić...
Z nieczystymi rękami, dodał, nie idzie się do ołtarza — pamiętajmy, żeśmy kapłanami religii przywiązania do Ojczyzny i swobody, żeśmy ofiarnikami ludzkości.... że powinniśmy być — świętymi.
Kniphusen śpiewał coś, kręcąc papierosa; zarywało to na piosenkę Heinego... którą? nie pamiętam, inni szeptali między sobą, patrząc na entuzjazm, z jakim mówił...
— Z tego wynika, szepnął baron, skończywszy piosenkę, że pan należeć będziesz do wydziału wojny, a od policji, spraw wewnętrznych, rewolucji i t. p, stać musisz daleko...
— Tylko znów nie zostawcie mnie na boku, bo nie chcę być bezpiecznym! rzekł Zygmunt powolniej...

— Kwalifikujesz się do pióra... dodał jeden.

  1. W chwili wyjazdu z Warszawy Sierakowski żegnając się z jednym ze starych przyjaciół swej rodziny, rzekł w progu:
    — Idę na śmierć niechybną... pamiętajcie o matce, siostrze, bracie i żonie mojej. (histor.).